Niedawno pisaliśmy o zdobytym przez Raków Częstochowa Pucharze Polski, który ostatecznie wywalczył w finale z Arką Gdynia, a już mamy powody do kolejnych radości i ogromnej dumy.

Na stulecie klubu czerwono-niebiescy sprawili sobie wyjątkowy prezent – wicemistrzostwo Polski. W rozegranym w poniedziałek meczu na własnym boisku, co warte odnotowania, bo do niedawna drużyna Rakowa musiała wyjeżdżać na „mecze domowe” do Bełchatowa, padł decydujący gol. To Raków strzelił bramkę Piastowi Gliwice. I gdyby nie pandemia, pisalibyśmy teraz, że na trybunach zawrzało. Wrzało za to przed telewizorami, wrzało też na boisku, kiedy w trzydziestej drugiej minucie Vladislavs Gutkovskis strzelił gola przejmując piłkę od Ivi Lopez. To nie uśpiło jednak częstochowian, którzy parli po kolejną bramkę. Tej drugiej sędzia nie uznał, choć było blisko, by poniedziałkowe spotkanie zakończyło się dwubramkowym zwycięstwem.

Ostatecznie Piast Gliwice uległ czerwono-niebieskim 0:1, a częstochowianie mogli cieszyć się z historycznej wygranej na własnym stadionie. Feta, choć bez kibiców, była huczna, a gratulacji nie było końca. I jeszcze długo nie będzie, bo jest czego gratulować i co doceniać – to praca całego zespołu i sztabu szkoleniowego, to zasłużony tytuł.

Prezes klubu, Wojciech Cygan, wspomniał, że piłkarze Rakowa udadzą się teraz na zasłużony urlop. Ale po chwili odpoczynku przyjdzie czas na kolejne kroki w drodze po najwyższe trofeum Ekstraklasy. To częstochowianie mieli na wyciągnięcie ręki już w tym sezonie, choć na początku, z umiarkowanym optymizmem planowano w klubie miejsca powyżej ósmej lokaty.

Takie niespodzianki lubimy i prosimy o więcej.