To był wyjątkowy dzień w historii Rakowa Częstochowa i wszystkich hego kibiców, choć patrząc w jakim natarciu są czerwono-niebiescy, nieskromnie można powiedzieć… to było do przewidzenia. Mówimy żartem, pół serio, bo jaki jest sport, każdy wie, a i zaskoczyć solidnie potrafi. Czy tym razem zaskoczył? Zostawiamy Waszej ocenie, my jednak liczyliśmy od początku, że Puchar Polski po prostu zostanie u nas.

Wracamy do wydarzeń z 2 maja, kiedy na Stadionie Narodowym rywalem Rakowa był Lech Pozna. To było historyczne spotkanie, a wszystko w ramach finału Fortuna Pucharu Polski. Częstochowianie wygrali z poznańskim „Kolejorzem” 3:1. Ok, powiedzmy to głośno, to był pogrom! I tego oczekiwaliśmy! W większości też głośno. Na cały stadion, bo Narodowy pękał w szwach od częstochowskich kibiców.

W pierwszej połowie Raków zapewnił sobie prowadzenie strzelając dwie bramki. Po przerwie Kolejorz przeszedł do ataku i ustrzelił bramkę kontaktową. To jednak nie zadowoliło Rakowa i by przypieczętować wygraną „nasi” strzelili trzeciego gola.

Warto tu także zwrócić uwagę na nieco mniej przyjemne emocje w czasie takie meczu. Włodarze Warszawy zabroniły kibicom wnoszenia na stadion biało-czerwonych flag. Na stadionie nie było też kibiców Lecha Poznań, choć przyjechali w dziesięciotysięcznej ekipie. Nie zostali jednak wpuszczeni na trybuny Stadionu Narodowego ze względu na nieco absurdalne wymogi co do oprawy. W geście solidarności kibice Rakowa zrezygnowali dopingu.

Eksperci i kibice są zgodni – był to popis Rakowa i ich możliwości. Trzymamy kciuki, by tę passę utrzymali. Jest jeszcze jeden puchar do zdobycia… Wierzymy!